poniedziałek, 10 września 2012

Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre.

Terry Pratchett


Chyba mi wyszło, bo połamałam wszystkie zasady zdrowego współżycia ze światem, co do joty. Pierwsza i najważniejsza: przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje. Szczerze mówiąc teraz już nie jestem w stanie stwierdzić, czy byłam święcie przekonana o tym, że to nieprawda, czy po prostu nie chciałam w to wierzyć i uparcie brnęłam w znajomość z Tobą bez jakiegokolwiek opamiętania. Wydaje mi się, że raczej ta druga opcja w tym przypadku jest bardziej prawdopodobna. A z takich drobniejszych przewinień, to no cóż. Przebywanie w złotej klatce sprawiło, że wdałam się w znajomość z ludźmi, których nigdy nie powinnam była spotkać na swojej drodze. Jednak udało mi się wychodzić z domu i wymykać się spod klosza, nie będąc pod stałym obstrzałem Twoich telefonów. A oni udowodnili mi, że uczucia są gównem i bez nich też można żyć. Jak ślepa podążałam za nimi, kiedy spotykaliśmy się w rozmaitych miejscach, robiliśmy różne dziwne rzeczy i nie bardzo chciałam pamiętać o moich własnych, jakże intensywnych doznaniach, kiedy przebywałam z Tobą. Tak było łatwiej? Pewnie tak. Mimo wszystko miałam jakieś wyrzuty sumienia, że spieprzyłam naszą znajomość, że nie było już odwrotu od tego, co się stało, od naszego zbliżenia. Mleko się rozlało, ludzie zranieni, my zakochani. Ubolewałam, że już nigdy nie mogłabym stanąć w Twoich drzwiach i zacząć tak po prostu żalić się na miłość. Zbyt dużo zaszło. Następna zasada wyrzucona przeze mnie na śmietnik: nie dotykaj faceta swojej rodzonej, starszej siostry. Mogłam przewidzieć, że tak to się skończy, ale wiesz, uczucie do Ciebie i chyba pożądanie było silniejsze od rozsądku i po prostu ostatecznie uległam. A to, że w zasadzie straciłam rodzinę… Siostra mi nie wybaczyła, rodzice zwyzywali od popierdolonych złodziejek. Byli w szoku, że ja, ich cudowna córeczka mogłam wywinąć taki numer. Przepraszam mamo, przepraszam tato, taka już jestem, szkoda, że tego nie zauważyliście kiedy zmuszaliście mnie do robienia tego, co byłoby najlepsze nie dla mnie, a dla Was, kompletnie ignorując moje potrzeby. Mimo wszystko było warto. Teraz mogę zacząć życie na własny rachunek, odcięta od przeszłości. Moje całkiem nowe, wspaniałe życie. Jedyny element łączący obydwa byty to moja koleżanka, która jest tak totalnie świetna, że mogę z nią robić wszystko. I nie potrzebuje pretensjonalnej etykietki „przyjaciel”. Między nami jest zajebiście, chociaż bywa, że nie mamy ze sobą żadnego kontaktu przez miesiąc, a kiedy spotykamy się ponownie, zachowujemy się tak, jakbyśmy widziały się wczoraj, tylko ten dzień się strasznie wydłużył. Wiktoria przygarnęła mnie do swojego mieszkania, kiedy jeszcze nie mieszkałam z Tobą, a co za tym idzie do życia, a ja jej jestem za to wdzięczna. I jestem pewna, że mogę do niej przyjść w każdym momencie mojego życia, a ona rozłoży ramiona i przyjmie mnie z uśmiechem na twarzy. 
Więcej grzechów już nie pamiętam, ale sądzę, że jeszcze by się trochę uzbierało i moja kolekcja złamanych zasad urosłaby do całkiem przyzwoitych rozmiarów. 

1 komentarz:

  1. gratuluje rodziców. nie pierwszy, nie ostatni. a rodzina zawsze pozostanie rodziną.

    OdpowiedzUsuń