poniedziałek, 10 września 2012

Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.


Maya Angelou


Taaak, tyle czasu na to czekałam, a ta chwila bez wątpienia sprawia, że tracę oddech. Kiedy spojrzałeś na mnie w ten szczególny sposób parę chwil temu, serce rwało się jak oszalałe w Twoje ramiona. Nadzieja kazała mi myśleć, że zaraz stanie się coś, co odmieni moje życie na zawsze. Nadzieja miała rację, nadal patrząc w moje oczy posadziłeś mnie sobie na kolanach tak, że siedziałam na Tobie okrakiem, zaplątałeś moje dłonie w swoje włosy i zacząłeś całować. Jestem pewna, że widziałeś w moich oczach pożądanie, strach i spełnienie. Jestem też pewna, że to było najcudowniejsze uczucie w całym moim życiu. Tym pocałunkiem dałeś mi obietnicę, że właśnie tak będzie. I chociaż najlepsze miało nadejść, to i tak czułam się jak w niebie, kiedy pieściłeś moje wargi swoimi tak idealnymi ustami. Szaleńczy taniec naszych języków przerywany był tylko na chwilę, po to, by przygryźć wargi i kontynuować z uwolnionym kolejnym pokładem pożądania.
Nie pytałam Cię, co to dla Ciebie znaczy, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mnie nie skrzywdzisz. I kiedy nadejdzie na to pora uświadomisz mi, co do mnie czujesz. Bo że czujesz to pewne. Nikt nigdy nie patrzył na mnie w ten sposób, kiedy przywołuję w mojej głowie obrazki, kiedy przebywasz z Matyldą, nie widzę na nich takiego wzroku adresowanego do niej. Wygrałam i jestem tego pewna, choć tak naprawdę nasza walka była jednostronna. Bo to ja walczyłam, ona nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że powinna podjąć rękawicę. A i tak mogłam przegrać. Gdybyś mnie tylko odrzucił, nie byłoby tak różowo.
I kiedy nasze mokre ciała spajają się w jedność, wszystkie myśli wylatują z mojej głowy, jestem w stanie tylko szeptać Twoje imię i szaleć z rozkoszy. Mimowolnie błądzę rękami po Twoim ciele, zwiedzając każdy jego zakamarek i podziwiając siłę płynącą z Twojej duszy. Jesteś cudownym kochankiem i nie omieszkam Ci tego wyszeptać do ucha, jednocześnie delikatnie je przygryzając. Od razu zwijasz się z rozkoszy, hm, czyżbym trafiła na czuły punkt?
Lecimy oboje wysoko ponad chmurami, uniesienie jest na wyciągnięcie ręki. Tak jak prowadziłeś mnie zanim jeszcze obnażyłam swoją duszę przed Tobą, tak samo teraz prowadzisz mnie do sypialni i każesz odpocząć, a sam idziesz do łazienki wziąć prysznic. Kiedy zamykają się za Tobą drzwi wstaję z łóżka i udaję się do kuchni, by przygotować obiad. Wybieram szybkie danie, czyli spaghetti, stawiam talerz na stole, a obok niego kładę naprędce napisaną kartkę.
Dziękuję, było bosko.
Smacznego,
M.

Nie jestem sentymentalna, ale poczułam potrzebę zrobienia czegoś sentymentalnego. Czyżby miłość?

1 komentarz: